Wahał się tylko chwilę.
Wolno odgarnął zasłonę i cicho wsunął się do środka. Nie chciał jej obudzić. Ale ona nie spała. Leżała na boku z twarzą zwróconą w kierunku okien. Zauważyła go natychmiast i usiadła na łóżku z pytaniem w oczach.
– Nie śpisz...
– Nie mogę zasnąć – odpowiedziała.
– Ja także. – Usiadł naprzeciw niej. – Tęsknię... Za tobą, Eyano.
Po chwili wyciągnął się na boku, wspierając głowę na zgiętym ramieniu.
– Powinnaś spać. Jutro nie będziesz wypoczęta.
Położyła się obok zwrócona w jego stronę. Pogładził jej policzek wierzchem dłoni.
– Tęsknię za tobą... – powtórzył – i nie rozumiem dlaczego. Znam cię ledwie chwilę...
Milczała.
– Powiedz coś, Eyano.
– Pozwól mi odejść i zatroszczyć się o siostry.
– Nie.
– Wrócę. Przyrzekam.
– Nie, Eyano. Należysz do mnie. Nie chcę żebyś myślała o siostrach. Zabraniam ci.
– Tego nie możesz mi zabronić.
W jego oczach pojawiło się zaskoczenie. Zrobiła coś, na co nie ważyła się dotąd żadna kobieta, nawet jeśli nie była niewolnicą. Eyana, sprzeciwiła mu się. Tak po prostu. Zdumienie odebrało mu głos. Dopiero po dłuższej chwili wykrztusił:
– Dlaczego nie mogę?
– Ponieważ dałam ci władzę nad moim życiem, wraz z nią wziąłeś prawo do ciała, ale dusza i myśli pozostają moje. I zawsze tak będzie. Nie możesz tego zmienić.
Z konsternacją uświadomił sobie, że dziewczyna ma rację. Mógł ją zniewolić. Mógł kochać się z nią w każdej chwili, gdy zapragnął, ale swoje serce i duszę mogła mu podarować tylko ona sama. Piękna jak kwiat róży, uzbrojona w kolce wolnej woli. Nawet jej życie... Należy do niego, ponieważ ona zgodziła się mu je oddać. Sam, mógłby wziąć jedynie śmierć.
Przeznaczenie podąża tajemnymi ścieżkami... Zerwij pąk róży i spraw, by dla ciebie zakwitł...
Zerwał różę, lecz jak sprawić, by kwitła dla niego? Zdało mu się, że starczy, iż ją posiadł, że narzuci jej swą wolę. Nakaże kwitnąć i stanie się, jak sobie zażyczy. Tymczasem jej myśli, dusza były daleko stąd, a serce trawił robak niepokoju o rodzinę. I nie mógł wyrwać z niej pamięci, której ona nie zechce porzucić. Wstał.
– Nie chcę, żebyś o nich myślała – warknął. – Umarłaś dla nich.
Eyana usiadła.
– Ale ja żyję. I jeśli chcesz zabić we mnie pamięć, będziesz musiał odebrać mi życie.
– Nie boisz się śmierci? – zdumiał się.
– Boję się. Ale nie zaprę się siebie, by jej uniknąć. – Patrzyła mu śmiało prosto w oczy.
Otworzył usta chcąc coś odpowiedzieć, ale rozmyślił się i warknął tylko:
– Śpij, Eyano. Dobrej nocy.
Odwrócił się, by odejść.
– Nie wiem, jakie nosisz imię...
Zatrzymał się i spojrzał przez ramię.
– Jestem Rahil, książę ilSahdaar, ostatni w tym rodzie.
– Dobrej nocy, Rahilu...
***
Rzucił się na łóżko i wbił wzrok w sufit. Próbował zrozumieć samego siebie. Dlaczego nie powiedział jej prawdy?
Ludziom, których posłał z siostrami Eyany, nakazał towarzyszyć dziewczętom aż do Lahtanaru. Mieli dopilnować, by nie stała im się po drodze żadna krzywda, by nie oszukano ich przy handlu i dano słuszną cenę, za towar, który oferowały. Potem mieli odprowadzić je do domu, gdziekolwiek był, strzegąc w drodze ich bezpieczeństwa. Nie powiedział jednak o tym Eyanie. Co go powstrzymało? Pragnął przecież, by go podziwiała, by była mu oddana. Bezgranicznie. Chciał, by jej myśli należały wyłącznie do niego... Delikatna, krucha kobieta, której bez trudu mógłby pogruchotać kości gołą ręką, a jednak była silna. Bała się jak każdy, bólu, nędzy, śmierci. Ale odważnie, z determinacją stawiała czoło tym lękom. I była dumna. Mógł ją niewolić, upokarzać, poniewierać, ale nie mógł odebrać jej dumy i woli.
Prawie nie spał tej nocy, rozmyślając i szukając odpowiedzi, nim zdał sobie sprawę, że pierwszy raz w życiu zapragnął, by ktoś go pokochał. Nie mówił mu fałszywe słowa o miłości, lecz pokochał uczciwie i szczerze.
Eyana była uczciwa, nie ukrywała swoich myśli, nawet jeśli miały by wzbudzić jego gniew. Jeżeli go pokocha, jej miłość będzie właśnie taka: prawdziwa, czysta, uczciwa i szczera. Postanowił, że zdobędzie jej serce świadomy, że na uczucie będzie musiał zapracować szczerością.
Nie powiedział nic, bo nie chce wdzięczności. Musi jednak zaufać jej czystemu sercu i pozwolić ocenić swoje czyny. Musi dać się poznać, nie jako książę i pan włości, lecz jako człowiek. To jedyna droga i sposób do osiągnięcia cel, który sobie wyznaczył. Czy będzie umiał zdobyć się na szczerość? Odsłonić przed kobietą zakamarki swojej duszy? Obnażyć słabości, rozterki i lęki?
***
Ogrody były piękne. W tej suchej krainie były oazą pełną zieleni i wszelakich innych barw. Nawadnianie ich musiało być tytaniczną pracą i kosztować majątek.
Eyana przechadzała się cienistymi alejkami. Wiele niezwykłych kwiatów o fantastycznych kształtach widziała pierwszy raz w życiu. Woda szemrała sennie w fontannach. Rozpryskując się na kamieniach tworzyła srebrzystą mgiełkę, która w upale dawała ulgę roślinom i ludziom. W unoszących się w powietrzu kroplach światło słońca rozszczepiało się i migotało setkami tęcz.
Chrzęst kroków na wysypanej żwirem ścieżce sprawił, że spojrzała w bok.
Nie widziała Rahila od kilku dni. Od tamtej nocy kiedy był w jej sypialni i odszedł gniewny, bo nie przyznała mu racji. Nic jednak się nie zmieniło. Służba nadal traktowała ją z atencją. Nie zbywało jej na niczym. A w sercu wciąż tłukł się ten sam niepokój.
Teraz Rahil zbliżał się wolnym krokiem. Utkwił w niej spojrzenie ciemnych oczu. Twarz pozostawała kamienna. Tylko brwi ściągnął lekko, z namysłem. Cała jego sylwetka emanowała energią i siłą, a płynne ruchy przywodziły na myśl drapieżnika. Jest piękny, pomyślała Eyana, a serce zatrzepotało niespokojnie.
– Witaj, Eyano – powiedział, a jego głos zawibrował miękko, sprawiając, że znów przeszył ją dreszcz.
– Witaj, Rahilu...
To także było dla niego osobliwe. W domu otaczały go niewolnice, żadna z nich nie zwracała się do niego po imieniu. Wolne kobiety, ze względu na jego pozycję także się nie ośmielały. Eyany nie onieśmielał. Nie na tyle, by chciała nazywać go panem, albo choć tytułować księciem. Co dziwniejsze podobało mu się to. Podobał mu się sposób w jaki wymawiała jego imię. Dotknął jej policzka, mówiąc:
– Nie masz już sińca. Cieszę się, że nie zrobiłaś sobie poważniejszej krzywdy. Chodź – ujął jej dłoń, lekko zaciskając na niej długie, mocne palce – przejdziemy się. Chcę z tobą porozmawiać.
Poprowadził ją alejką w głąb ogrodów.
– Podoba ci się w moim domu? – zapytał.
– Ogrody są piękne, pałac także... – Zdawało się, że chce jeszcze coś dodać, lecz w ostatniej chwili zmieniła zdanie i zamilkła.
– Ale...? – zapytał po chwili.
Potrząsnęła tylko głową.
– Nie jesteś tu szczęśliwa...? – Bardziej stwierdził niż zapytał.
Znów potrząsnęła głową, tym razem potwierdzając jego słowa.
– Chcę, żebyś była szczęśliwa, Eyano. Pragnę tego.
– Czy to także chcesz mi nakazać?
– A posłuchałabyś?
– Nie można komuś kazać być szczęśliwym.
Uśmiechnął się.
– Można skłamać, że się jest.
Popatrzyła na niego ze zdumieniem w zielonych oczach.
– Skłamać? Po co?
– Na przykład, żeby sprawić przyjemność komuś, kto pragnie byś była szczęśliwa.
– To nieuczciwe – stwierdziła stanowczo. – Byłbyś zadowolony, wiedząc że kłamię?
– Może bym nie wiedział.
– Człowiek nie potrafi ukrywać tego, że jest szczęśliwy ani tego, że nie jest. Wiedziałbyś.
Usiedli na kamiennej ławeczce w cieniu migdałowego drzewa. Spoglądał zamyślony w dal.
– Nie jesteś szczęśliwa. Wciąż o nich myślisz. Chociaż ci zabroniłem.
– To moja rodzina. Są całym moim światem...
– Już nie, Eyano. Teraz twój świat jest tutaj.
– Nie masz na to wpływu, bez względu jak bardzo pragniesz, by tak właśnie było.
– Nie będziesz mi posłuszna?
– Nie w tej kwestii – zdecydowanie potrząsnęła głową.
– A jeśli ci powiem, że nie musisz lękać się o ich los? Ludzie, których z nimi odesłałem, dostali polecenie towarzyszyć im i chronić je w drodze do domu.
Spojrzała na niego zaskoczona, ale zaraz powróciła do swojego stanowiska.
– Nawet jeśli tak... Posłałeś trzech wojowników, by zapewnili im bezpieczeństwo. Dziękuję... – zamilkła na chwilę zastanawiając się, czy powinna mówić dalej, wyłuszczając, co wciąż leży jej na sercu. – Czy tego właśnie ode mnie oczekujesz? Wdzięczności? – zapytała wreszcie. – Jeśli tak, masz ją oczywiście, ale to nie rozwiązuje wszystkich problemów. Moje siostry są młode, niedoświadczone. Miran, ma tylko piętnaście lat. Jest ufna i łatwowierna. Jak sobie poradzi z ludzką chciwością? Z zarządzaniem majątkiem, o ile uda się jej go zachować? Tamten człowiek oszukał naszego ojca, być może przyczynił się do jego śmierci. Jakie szanse w konfrontacji z nim ma Miran i pozostałe, które są jeszcze dziećmi?
– Wiesz, co cenię w tobie? – zapytał, wbijając intensywny wzrok w jej oczy. – Jesteś uczciwa i bezwzględnie szczera. Nie chcę twojej wdzięczności, Eyano. Chyba dlatego nie powiedziałem ci o tym tamtej nocy, że nie chcę byś była mi wdzięczna. Chcę... – urwał. Podniósł jej dłoń do ust. – Powiedziałem ci teraz, ponieważ chcę być względem ciebie równie szczery i uczciwy, jak ty jesteś. A teraz wybacz...
Płożył dłoń dziewczyny na jej kolanach i oddalił się.
Odprowadziła go spojrzeniem, jeszcze bardziej niespokojna niż wcześniej. Ale teraz palił się w niej nie tylko niepokój o los sióstr. Rahil... Jego słowa zasiały w niej zamęt. Polecił chronić jej siostry, lecz nie po to, by się przypodobać?
Im dłużej się nad tym zastanawiała, tym bardziej skłaniała się ku jego racjom. Nie chciał jej wdzięczności. Gdyby tak było powiedziałby, co uczynił jeszcze tam, przy studni. Mógł powiedzieć wtedy, gdy przyszedł do jej sypialni. Lecz nie zrobił tego. Dopiero dziś...
Pożądał jej. Nie miała, co do tego wątpliwości. Widziała to w jego oczach, wyczuwała w dotyku. A jednak nie tknął jej od tamtego pierwszego razu, choć należała do niego i nie musiał prosić o zgodę. Gniewał się, gdy mu się sprzeciwiała, ale nie próbował łamać sprzeciwu przemocą. Czegoś od niej chciał i w głębi ducha Eyana wyczuwała czego. Czy będzie zdolna mu to dać? A siostry? Nie zapomni przecież o nich. Nie przestanie ich kochać i martwić się o nie. Ludzie Rahila odprowadzą je do Dader i wrócą tutaj, pozostawiając własnemu losowi. Niepewność, jak dziewczęta dadzą radę trudnościom, z którymi przyjdzie im się borykać, nie pozwoli Eyanie skupić się na jakimkolwiek innym uczuciu. Tymczasem Rahil, żądał całej jej uwagi i oddania. Jeśli jednak nie zrozumie i nie nauczy się nią dzielić z innymi... Jeśli nie wyzbędzie się egoizmu, ona nigdy nie będzie mogła uczciwie powiedzieć mu, że go kocha.
***
i miłego dnia życzę :)
Ach pięknie napisana baśń! Kajjka jesteś niesamowita!!!
OdpowiedzUsuńspokojnie... to jeszcze nie koniec... bajki ;) jutro podrzucę ciąg dalszy :)
Usuńsuper. czekamy na ciąg dalszy. Romantyczne bardzo ;)
OdpowiedzUsuń