Pomimo faktu, że nazwa bloga zobowiązuje, nie zamierzam przieprzyć bez sensu jak i nie słodzić przesadnie ;)
Z niekrytą radością przekazuję nowy tekst na ręce mej mentorki z Pokątnych.pl,
życząc jej jak najwięcej energii do tworzenia nowych prac (wena to ostatnia rzecz, jakiej trzeba Ci życzyć, Miko:)
Dla niecierpliwych - streszczenie:) TYLKO TUTAJ, NOWY TEKST OD GREAT LOVERA Z POZDROWIENIAMI DLA MIKA KAMAKA - PIEPRZ I SŁÓDŹ"

Łańcuchy dzwoniły cicho przy każdym kroku, gdy przebierałem nogami jak kaczka, idąc tak szybko, na ile pozwalały krępujące mnie kajdanki.
- Szybciej, łazjo! – usłyszałem gniewny pomruk i poczułem pałkę uderzającą lekko w moją dupę.
- Co się stało szefie? – prychnąłem drwiąco, nie odwracając głowy – koniec z biciem po nerkach?
Tak jak się spodziewałem, Anioł Stróż znalazł się tuż przy mnie.
- Gdybyś nie był szmatą szefa zajebałbym cię raz-dwa – wysyczał mi wściekle do ucha – pamiętaj sukinsynu, mam cię na oku!
- Taa…jasne! – odparłem i szybko szarpnąłem głową do tyłu, trafiając szefa straży w twarz.
Odskoczył ode mnie, krótko krzycząc z bólu. Zanim zdążyłem sprawdzić, czy mu coś zrobiłem, poczułem potężne pchnięcie w plecy – poleciałem do przodu, ale nauczony doświadczeniem wypróbowałem sprawdzony manewr – szybko złączyłem nogi, ugiąłem je w kolanach i skoczyłem naprzód.
- Jak buźka, szefie? – spytałem kicając po korytarzu i zerkając przez ramię na pysk strażnika, który za chwilę zacznie puchnąć po uderzeniu – dalej w jednym kawałku?
- Twoja wkrótce nie będzie – warknął na mnie tak wściekle, że przez moment myślałem, że spełni swoją groźbę.
Zaśmiałem się szczerze przechylając się na bok, by Stróż mógł dostrzec moje skute ręce – faki wyciągnięte w jego kierunku na pewno podniosły mu ciśnienie,, ale nie zaszczycił mnie komentarzem. Zaśmiałem się jeszcze raz, wykonałem kilka kicnięć, dzwoniąc wesoło łańcuchami a potem się zatrzymałem.
Anioł zastygł za moimi plecami jak głaz – niemal czułem na karku jego palące spojrzenie – dobrze wiedziałem, że pilnie obserwuje każdy mój ruch.
Zamknąłem oczy i wykonałem jeden głęboki wdech.
Postaliśmy przez parę sekund w absolutnej ciszy.
Otworzyłem oczy i westchnąłem cicho, znów dzwoniąc łańcuchami.
- Chodźmy, szefie – rzuciłem raźno, nie oglądając się za siebie – pewnie jesteśmy spóźnieni.
***
Tak właśnie wygląda moje życie – nie wchodząc w szczegóły powiem wam jedno: nie przeżylibyście jednego pierdolonego dnia, gdybyście się znaleźli na moim miejscu. Nie powiem wam, jak trafiłem do Piekła, ale mogę się pochwalić, że już niedługo opuszczę to przeklęte miejsce.
Nigdy nie byłem świętym człowiekiem, ale wszystko, co do tej pory zrobiłem było podyktowane jednym, najsilniejszym pragnieniem w moim życiu – zapewnieniu bezpieczeństwa mojej żonie i córeczce. Robiłem wiele rzeczy, z których nigdy nie będę dumny i które zawsze będą mnie prześladować – wszystko po to, bym mógł wyrwać swoją rodzinę z tego przeklętego miasta, pełnego bandytów, morderców i złodziei.
Wszystko szło dobrze aż do ostatniej roboty.
Psy wpadły na sygnale w momencie, w którym dzieliliśmy towar. Jestem pewny, że ktoś sypnął, ale i tak miałem szczęście – psiarnia nie pierdoliła się z nami w tańcu i weszła razem z drzwiami – w powietrzu zagwizdały kule a kilku moich ziomków potraciło łby.
Dosłownie.
Leżąc z mordą wciśniętą w beton przez policyjny but, drżałem ze strachu. Po raz pierwszy w swoim nędznym, parszywym życiu potwornie się bałem. Nie o siebie, kurwa! Bałem się o swoje dziewczyny. Kto się nimi zajmie, gdy ja pójdę w odsiadkę?
Proces poszedł raz-dwa. Prosta sprawa - dowody, zeznania świadków i niepodważalne zarzuty. W tej operacji byłem tylko dostawcą, który miał przerzucić towar z punktu A do punktu B, ale to mnie złapano z ręką w nocniku – wyrok ściął mnie z nóg; dwanaście lat za kratami bez prawa do przedterminowego zwolnienia.
Do Piekła jechałem z głową pełną ponurych myśli – sędzia znał moją kartotekę i dobrze wiedział, gdzie mnie wysłać. W jednostce więziennej o zaostrzonym rygorze nie było miejsca dla ciot – paru moich kumpli trafiło tu przede mną, ale żaden nie kontaktował się ze mną od tego czasu. Chuj z nimi, jeśli nie żyją – gorzej, jeśli skazanym nie pozwala się na kontakt z bliskimi.
Jak miałbym wytrzymać bez żony i dziecka przez dwanaście lat?
Pierwszy dzień w tym miejscu zmienił moje życie. Kurwa, gdybym wtedy wiedział, jak się to później potoczy, w życiu nie tknąłbym tego kolesia w stołówce – po prostu stary, więzienny zwyczaj z docieraniem „kotów” na bloku. Koleś nie wiedział, jakim kłębkiem nerwów byłem tuż po przyjeździe i źle się to dla niego skończyło – łokieć wbity w grdykę był biletem w jedną stronę, ale zanim koleś dotarł do lepszego świata, dałem upust swojej wściekłości – zdołałem wybić mu bark i połamać część żeber, zanim strażnicy powalili mnie na ziemię.
Spędziłem pięć dni w izolatce, żyjąc o chlebie i wodzie.
Snop światła, który zalał celę po kilku dniach spędzonych w całkowitej ciemności niemal wypalił mi oczy. Zaciskałem je z całej siły, by stłumić potworny ból.
- Wstawaj, szmato. Kierownik chce cię widzieć –
Tak poznałem Anioła Stróża.
***
Spotkanie z Karkarovem było najgorszym przeżyciem w całym moim życiu. Już po pięciu minutach siedziałem ze spuszczoną głową, blady z przerażenia, nie mogąc opanować drżenia kolan.
Wiedział. Wiedział wszystko. Wiedział o mnie, o mojej żonie i o małej. Znał moje najgorsze obawy i wiedział, że w takiej sytuacji zgodzę się na wszystko – w razie wątpliwości z mojej strony, miał przygotowane kilka ostrych haków; nie można całego życia spędzić na przetrzymywaniu kryminalistów, nie łapiąc po drodze kontaktów w tym światku.
Gdybym nie przystał na jego propozycję, zgotowałbym moim dziewczynom los gorszy od śmierci.
***
Karkarov jest sadystą. Pierdolonym, zwyrodniałym psychopatą, który nie przejmuje się niczyim życiem, poza własnym. Tuszuje każde morderstwo, które ma miejsce w jego placówce – dodatkowo wykorzystuje ich sprawców na własny użytek.
Kierownik złożył mi propozycję nie do odrzucenia – na jego polecenie będę brał udział w nielegalnych walkach, które będą się toczyć w różnych więzieniach, pewnie tak samo miłych i uroczych jak to, w którym się znalazłem. Jeśli się spiszę, to moje akta „zgubią się” a ja odzyskam wolność. Jeśli będę próbował uciekać, lub co gorsza – przegram walkę, to nie będę jedyną osobą, która odejdzie z tego świata.
Sumiennie wywiązywałem się z zawartej umowy – ostatnie dziewięć miesięcy spędziłem na nocnych podróżach z workiem na głowie, by wylądować w zaciemnionych piwnicach, dusznych łaźniach i ogólnych salach, walcząc na śmierć i życie. Łamałem kości, skręcałem karki i rozwalałem łby po to, by dotrzeć do swoich bliskich. Nieraz sam solidnie oberwałem, jednak determinacja wyzwalała we mnie nowe pokłady sił, które dawały mi zwycięstwo.
Ostatnia walka była koszmarna. Skurwiel był dwa razy większy ode mnie i przetarł mną pół bloku, jednak po trzygodzinnej walce padł na ziemię jak kłoda, niezdolny do rozerwania mojej dźwigni. Zemdlałem zaraz po tym, jak wydał z siebie ostatnie tchnienie.
Nigdy nie sądziłem, że poczuję ulgę na widok sufitu swej znienawidzonej celi – nie odzyskiwałem przytomności przez parę dni, byłem pewny, że kierownik wyrzuci mnie jak niepotrzebnego śmiecia, mając w dupie naszą umowę.
***
Ostatnie tygodnie były pełne emocji – Karkarov zapowiedział, że niedługo stoczę ostatnią walkę. Starał mi się to obwieścić spokojnym tonem, ale w jego szalonym spojrzeniu widziałem nieme żądanie, bym przyniósł mu głowę przeciwnika na złotej tacy.
Nie jestem idiotą i dobrze wiem, że Karkarov nie organizuje moich walk za friko – w momencie, w którym ja przelewam krew innych skazańców, wściekli kumple Karkarova przelewają grube kwoty na konto Kierownika.
Nie wiem, ile przez ten czas zdążył na mnie zarobić. Być może zrobiłem z niego milionera – chuj mnie to obchodziło, najważniejszym dla mnie było to, że wkrótce dołączę do swojej rodziny.
Każdą wolną chwilę poświęcałem na trening – cela waliła tak, że w życiu nie uda im się tego wywietrzyć a ściany nosiły ślady moich pięści. Czułem w sobie moc, wiedziałem, że wkrótce uda mi się stąd wyjść. Pewność siebie dodawała mi skrzydeł, ale uważałem, by nie stracić głowy przed finałowym starciem.
Swoimi kanałami dowiedziałem się, że mam się zmierzyć z zawodnikiem Grooma – koleś był jeszcze gorszym skurwielem niż Karkarov i z powodzeniem stawiał kroki w polityce; mówiono o nim, że ze swoim kontaktami śmiało może zostać prezydentem. Niewiele mnie obchodziły jego aspiracje – najważniejszym dla mnie był fakt, że wystawia do walki kolesia z takim samym układem, którym obarczył mnie Karkarov.
Wiedziałem, że czeka mnie najcięższa walka – nie ma gorszego przeciwnika od kogoś, kto walczy o wolność.
***
Zmierzałem na spotkanie z Pawłowiczem. Przeklętym, pieprzonym Pawłowiczem. Obleśny, spasiony knur, który podobno jest moim prawnikiem. Widzę się z nim od czasu do czasu, wysłuchując jego pierdolenia o przedłużających się procedurach, które uniemożliwiają ponowne rozpatrzenie mojej sprawy. Olewałem jego prawniczy bełkot, wygłaszany urwanym, rwanym przez astmę głosem – dobrze wiedziałem, że cham ciągnie hajs od Karkarova za mówienie tych głupstw.
Zupełnie nie wiedziałem, po co mam się z nim spotkać na godzinę przed walką.
- Gdzie leziesz? – doleciał mnie głos Stróża, a ja obróciłem się zdziwiony w jego kierunku – idziemy tu – dodał, wskazując kierunek pałką.
Zmarszczyłem brwi, uważnie patrząc mu w oczy – do tej pory moje spotkania odbywały się w administracyjnym skrzydle więzienia. Nigdy nie byłem w pokoju przesłuchań i nie słyszałem, by ktokolwiek widział się tam ze swym papugą.
- Czekasz na zaproszenie? Ruchy! – warknął stróż, uderzając pałką w otwartą dłoń.
Spojrzałem na niego złowrogo i ruszyłem we wskazanym kierunku. Nabierałem coraz gorszych przeczuć.
Wchodząc do pokoju zatrzymałem się w wejściu, obserwując uważnie skromne wnętrze. W sumie nic specjalnego, stół, pod którym umieszczono aparaturę nagrywającą i dwa proste krzesła, przy czym jedno, było wygodne i szerokie a drugie, pewnie przeznaczone dla mnie, było wąskie, pozbawione bocznych oparć i pewnie kurewsko nieprzyjemne w odbiorze.
- Zwiedzasz sobie? – spytał Anioł Stróż wpychając mnie do środka, przy okazji odkrywając główną cechę tego pomieszczenia.
Cisza.
Przeklęta, przerażająca cisza.
Rozejrzałem się wokoło, patrząc na ściany wyłożone dźwiękoszczelną pianką. Brak okien nie zmartwił mnie zbytnio, ale ten brak dźwięków przywoływał najgorsze skojarzenia – czułem się, jakbym znalazł się w grobie.
- Siadaj – wycedził Stróż popychając mnie w kierunku krzesełka a mnie ścierpła skóra, gdy usłyszałem jak sucho i dziwnie zabrzmiał jego głos w tym miejscu. Niemal nie słyszałem swoich kajdanek.
- Proszę skuć więźnia i wyjść – usłyszeliśmy kobiecy głos i obaj odwróciliśmy się jednocześnie.
W drzwiach stała zgrabna brunetka, która zmierzyła nas badawczym spojrzeniem. Nosiła okulary bez oprawek - zsunęła je lekko z nosa, pochyliła głowę i utkwiła we mnie swoje jasne, zielone oczy. Nie mogłem się opanować, by nie prześlizgnąć się spojrzeniem po jej całej sylwetce – dobrych cyckach, wąskiej talii i zgrabnej dupie. Zerkając na jej niebotycznie długie nogi poczułem, jak mocno zabiło moje serce – laska nie tylko była esencją piękna, ale dodatkowo była podobna do mojej żony.
Bardzo podobna.
Stróż jedynie zerknął na prawniczkę a następnie twardo posadził mnie na krzesełku. Tak jak podejrzewałem, cholerstwo było twarde, kanciaste i nieprzyjemne.
- Proszę skuć więźniowi ręce za plecami – powiedziała tajemnicza laska, siadając na swoim miejscu.
Co do…? Ze zdziwieniem usłyszałem polecenie nowoprzybyłej, którego spełnienie sprawiło strażnikowi sporo radości – z satysfakcją wygiął mi ręce i zacisnął kajdanki tak, że wpiły mi się w przeguby.
- Nogi również – padło kolejne polecenie a moje zdziwienie sięgnęło zenitu.
Co tu się, do kurwy nędzy wyprawia?
Stróż zaśmiał się cicho i przystąpił do dzieła – szarpnął mnie za nogi tak, że tyłek zjechał mi na krawędź siedziska, zanim zdążyłem poprawić pozycję, usłyszałem charakterystyczny dźwięk i poczułem metalowe obręcze miażdżące moje kostki.
Stróż wyprostował się dumnie i wyszedł mierząc mnie pełnym zawiści spojrzeniem. Drgnąłem lekko, gdy po zamknięciu drzwi otoczyła mnie absolutna cisza. Siedziałem bez ruchu, rzucając spojrzeniem we wszystkie strony, czując się jak schwytane zwierzę.
- Możemy zacząć? – spytała retorycznie, otwierając teczkę i wyjmując dokumenty – tak więc, w pańskiej sprawie…
Wyłączyłem się po minucie, nie mogąc oderwać od niej oczu. W milczeniu obserwowałem jej usta, poruszające się rytmicznie, gdy dalej mówiła o mojej odsiadce. Spojrzałem niżej i zerknąłem w gustowny, „służbowy” dekolt śnieżnobiałej bluzeczki, na którą narzuciła jakiś żakiecik. Wydaje mi się, czy nie ma na sobie stanika?
Moje myśli zaczęły szybciej krążyć – nie pamiętam już, kiedy ostatnio byłem ze swoją żoną, a w ostatnich tygodniach masturbacja była ostatnią rzeczą, która była mi potrzebna do życia – wprost przeciwnie, nagromadzoną energię zamierzałem spożytkować na ringu podczas nadchodzącej walki, ale widok tego kociaka budził we mnie pierwotne instynkty.
Dobrze, że stół jest szeroki – nie widziała mojego kutasa, który zdążył już postawić namiot w moim więziennym kombinezonie.
„Zacznij trzeźwo myśleć! Skup się kurwa, skup się na walce! To jest teraz najważniejsze!” opierdoliłem się w myślach specjalnie odwracając wzrok, nie mogąc nie słyszeć jej głosu, który w tych warunkach brzmiał wyjątkowo zmysłowo i przyjemnie.
No i ten zapach… zapach kobiety… który czuję po raz pierwszy od lat…
„Walka, kurwa! WALKA!”
Jako tako udało mi się ogarnąć – z ulgą poczułem jak mój fiut nieznacznie sflaczał i posłusznie opadł między uda. Nie zamierzałem karmić go wizjami, które niepotrzebnie by go pobudzały.
Drgnąłem na dźwięk okularów odkładanych na blat. Szybko spojrzałem na dziewczynę, która bez szkiełek wyglądała jeszcze piękniej. Uśmiechnęła się do mnie kusząco.
- Widzę, że nie za bardzo interesują pana omawiane przeze mnie sprawy, więc może… - urwała wstając i ściągając z siebie żakiet, udowadniając mi, że nie założyła bielizny – przejdziemy do konkretów?
Zawiesiła żakiet na oparciu swojego krzesła, które wsunęła pod stół trzymając smukłe dłonie na oparciu. Spojrzała na mnie wymownie a ja poczułem, jak zawrzała we mnie krew – jej powabne ciało było na wyciągnięcie ręki a ja walczyłem całym sobą, żeby o tym nie myśleć.
Laska bez słowa obeszła stół… po drodze rozpinając kolejny guziczek swojej bluzki.
W mojej głowie odezwał się alarm – łączyłem wątki coraz szybciej.
Prawniczka stanęła za mną i położyła dłonie na moich barkach. Ucisnęła je parę razy a potem zaczęła wprawnie masować. Wiedziałem, co się dzieje, ale nie zamierzałem ułatwiać jej roboty. Napiąłem mięśnie, by zniweczyć jej zabiegi.
- Taki twardy… taki spięty…. – mówiła cicho, nie przerywając masażu – taki gotowy… - usłyszałem ją wyraźniej, gdy schyliła głowę w moją stronę – … do walki? – usłyszałem jej słodki głos przy lewym uchu.
Wierzgnąłem całym ciałem.
Krzesło zatrzeszczało, zapewne o wiele ciszej w tym przeklętym pokoju, ale nie ustąpiło, podobnie jak kajdanki, które mocniej wpiły się w moje ciało. Laska zaśmiała się cicho i zaczęła masować mój kark i głowę, chociaż starałem się strącić jej dłonie szarpiąc łbem na boki.
- Wojownik. Lubię takich – zaśmiała się cicho, dalej mierzwiąc mi włosy.
Nagle chwyciła moje pióra i mocno odgięła mi głowę do tyłu. Spojrzała na mnie tryumfalnie z góry.
- Nastąpiła zmiana planów, skarbie. Walka nie odbędzie się za godzinę – powiedziała, sięgając do zapięcia mojego kombinezonu – do walki dojdzie dopiero wtedy, kiedy ja powiem, że jesteś na nią gotowy – dodała, rozpinając mój uniform.
Rozpięła mój kombinezon do pasa i rozchyliła go na boki. Uklękła za moimi plecami i złożyła głowę na odsłoniętym ramieniu, składając na nim pocałunek. Spojrzała na mnie z pożądaniem, uśmiechając się lekko – nie odwzajemniłem jej spojrzenia.
Dobrze wiedziałem, że dziewczyna starannie planuje każdy ruch – położyła głowę na mym ramieniu, by kontrolować moje ruchy, miałem ochotę rozjebać jej śliczną buźkę w taki sam sposób, w jaki załatwiłem Stróża, ale była poza moim zasięgiem.
Laska położyła dłonie na mojej klacie i wpiła we mnie swoje szpony. Zaśmiała się cicho, gdy zaczęła powoli, metodycznie drapać moją skórę, zostawiając na niej pręgi, które szybko przybrały krwisty kolor. Wykręciła mi sutki, wywołując u mnie stłumiony jęk, który rozbawił ją tylko. Wpiła palce w mój brzuch i zabawa w drapanie rozpoczęła się od nowa.
Dobrze wiedziałem, na co się zanosi. Mój fiut stał już od kilku chwil, gotowy na dalszą część programu przygotowanego przez tą sukę.
- Nie rób mi tego – powiedziałem twardo patrząc w jej oczy, gdy jej dłoń wślizgnęła się w moje krocze – czy ty wiesz, co mi robisz? – spytałem ostatkiem sił.
- Pozdrowienia od kierownika Grooma – usłyszałem zmysłowy szept i zobaczyłem jej chytre spojrzenie.
Laska wsunęła dłoń do mojego rozpiętego kombinezonu i zaczęła walić mi konia.
Drgnąłem, czując na sobie jej zwinną, ciepłą dłoń. Chwyciła mnie wprawnie, odpowiednio ugniatając i masując mój organ. Odetchnąłem głęboko, mając nadzieję, że zapanuję nad swoimi reakcjami, bezsprzecznie przegrywając walkę z własnym ciałem – mój kutas prężył się w pieszczącej go dłoni.
Nie odwróciłem wzroku, mając nadzieję, że spłoszę ją wściekłością swojego spojrzenia, lecz sztywniejący kutas zdradzał moje rekcje, bawiąc moją dręczycielkę – dobrze wiedziała, że wzorowo wypełnia swoje zadanie.
Robótka ręczna w jej wykonaniu była perfekcyjna – wiedziała, jakie tempo i nacisk stosować, by pożądanie rosło z każdym ruchem. Dalej mierzyłem ją zimnym spojrzeniem, ale po chwili musiałem odwrócić wzrok – długi post i jej wprawa w obsłudze mojego drąga przyniosły efekt. Zacząłem dyszeć jak parowóz, czując wzmagającą rozkosz.
Laska roześmiała się na głos, zabierając spracowaną dłoń. Kutas płonął mi niczym pochodnia, a dobrze wiedziałem, że to jeszcze nie koniec.
Prawniczka na czworakach wślizgnęła się pod stół. Widok jej kołyszących się pośladków, połączony z wcześniejszymi doznaniami i z wyobrażeniami o tym, co miało nastąpić za chwilę, spowodował, że mój kutas napiął się jeszcze bardziej.
Dziewczyna nieśpiesznie ulokowała się między moimi nogami i rozpięła kombinezon do końca – lanca wystrzeliła w jej kierunku niczym grot włóczni. Sięgnęła dłonią głębiej i wyciągnęła na wierzch moje jaja, niespecjalnie przejmując się tym, że otarła je o krawędź suwaka.
Spore. Całkiem spore – powiedziała, masując moje kule – od dawna nie ruchałeś, przystojniaku?
Zaczerpnąłem tchu i splunąłem w kierunku jej twarzy i wtedy stało się coś niebywałego.
Laska z prędkością światła uniosła w moim kierunku otwartą dłoń. Gdy moja ślina trafiła w nią z donośnym plaśnięciem, dziewczyna szybko owinęła ją wokół mojego trzonu, wracając do solidnego trzepania.
- Miło, że mi pomagasz – powiedziała z przekąsem, widząc jak moje ciało napina się jak struna.
Walczyłem całym sobą, by nie dać jej tego, czego oczekiwała.
Nie mogłem dać się wykorzystać, nie teraz!
Horror trwał dalej. Młoda robiła mi ręką lepiej, niż ja sam, z każdą chwilą zyskując nade mną przewagę. W pewnym momencie spojrzała na mnie z błyskiem w oku, uniosła szybko głowę i po chwili wsunęła mojego kutasa do ust.
Jęknąłem rozdzierająco, gdy poczułem jak gładko wślizgnąłem się w jej wąski, gorący przełyk. Schyliła głowę i wzięła mnie jeszcze głębiej. Jebana obciągara wiedziała, jak należy to robić.
Zamknąłem oczy, starając skupić się na czymkolwiek innym, niż na pieszczących mnie ustach. Starałem się myśleć o starciu, zwycięstwie a potem o mojej żonie i dziecku. Nie mogłem. Czułem, że zaczynam przegrywać tę walkę.
Brunetka possała mnie przez parę chwil i uwolniła mojego zaganiacza z donośnym cmoknięciem. Zaśmiała się, przecierając usta i spoglądając na kutasa błyszczącego od jej śliny.
- Pora na gwóźdź programu – zapowiedziała, wychodząc spod stołu.
Wyprostowała się i rozpięła swoją spódniczkę, którą zsunęła z bioder jednym, płynnym ruchem. Podniosła koszulę do góry i zawiązała ją na supeł, bym miał dobry widok na jej nieosłoniętą majteczkami cipkę.
- Podoba ci się? – spytała gładząc się po trójkąciku, przystrzyżonym tak, jakby wskazywał drogę do celu.
Zanurzyła palce w swej małej i przejechała mi nimi po twarzy. Szarpnąłem głową, ale i tak zdążyłem poczuć jej zapach, który obudził we mnie demony.
- Zaraz będzie po wszystkim – odparła zgrabnie siadając okrakiem na moich kolanach i masując oburącz mojego kutasa – zaraz będzie po wszystkim…
- Kurwa mać, dziewczyno! Czy ty wiesz, co mi robisz?! Wiesz, że niszczysz cały mój plan?? DOCIERA TO DO CIEBIE!! – krzyknąłem na całe gardło, miotając się z bezsilności; w tym cholernym pokoju mój krzyk brzmiał jak ledwie podniesiony głos. Zdając sobie sprawę z tego, że za chwilę stracę to, o co tak długo walczyłem, splunąłem na nią jeszcze raz – tym razem nie była taka szybka; trafiłem ją prosto w twarz. Brunetka otarła się powoli, nie przestając się do mnie uśmiechać.
Nie zauważyłem, kiedy zdzieliła mnie w twarz.
Laska zaśmiała się serdecznie, doskonale zdając sobie sprawę z mojej niemocy. Zaczęła masować mojego fiuta, od czasu do czasu spluwając na swoje dłonie. Uniosła wzrok i spojrzała na mnie z jadowitą satysfakcją.
- Kończmy to – powiedziała, unosząc się nade mną i nakierowując kutasa w odpowiednie miejsce; drgnąłem, gdy dotknęła czubkiem swojej cipki – gotowy? No to zaczynamy – zakończyła, nabijając się na mnie.
- AAAAARrrrrgggggg………mmmmmmmm!!! !!!!! – wyrwało się z mojego gardła, gdy poczułem zakazaną przyjemność.
Laska chwyciła za poły rozpiętego kombinezonu i naparła na mnie biodrami, wpuszczając mnie głębiej do swojego wnętrza. Z każdym ruchem czułem wilgoć jej cipki.
- Lubisz moją szparkę? Nie za ciasna? – spytała zaciskając ją rytmicznie, co wywołało u mnie drżenie nóg – no proszę, zbliżamy się do finału?
Nie odpowiedziałem czując jak moje ciało zaczęło drgać niczym w febrze. Na nic postanowienia i wysiłek, mój organizm fizycznie domagał się ujścia nagromadzonej energii. Wraz ze zbliżającym się orgazmem, poczułem narastającą we mnie wściekłość – spojrzałem z furią na gwałcącą mnie dziewczynę.
Wygram to. Najpierw skończę z tą suką a potem wyjdę na ring i zajebię gościa gołymi rękami a potem Karkraova, jeśli pomysł zerwania umowy wpadnie mu do tego jebanego łba!
- Ooooooo tak skarbie, o to chodzi! – krzyknęła prawniczka, gdy zacząłem ruszać wściekle biodrami – mocniej, kurwa! MOCNIEJ! RŻNIJ MNIE!
Krzyczeliśmy w ekstazie, ledwo słysząc własne jęki. Na moment przed orgazmem ogłuchłem zupełnie – ryknąłem niczym lew, spuszczając się w nią pierwszą, potężną strugą spermy.
Laska krzyknęła spazmatycznie, znów zaciskając cipkę na moim fallusie – kolejna porcja spermy opuściła moje jaja, by wylać się z penetrowanej cipki. Treningi i abstynencja zrobiły swoje – doszedłem silnie jeszcze dwa razy, zanim wszystko się skończyło.
- Nie… - szepnąłem czując ogarniającą mnie niemoc. Nie byłem w stanie wyszeptać kolejnych słów, chociaż w moim umyśle huczały z całą mocą
„Nie…nie…NIEE!!!”
Bezwładnie potoczyłem głową na boki, widząc jak obraz rozmazuje mi się przed oczami. Było mi dobrze, kurewsko dobrze, ale teraz nie miałem żadnych sił!
Młoda siedziała na mnie, łapiąc oddech.
- To była jazda – powiedziała, rozpinając bluzkę i rozchylając ją przede mną – zobacz, do czego mnie doprowadziłeś.
Moje oczy bezwiednie zwróciły się w wiadomym kierunku – nie mogłem oderwać wzroku od pięknych, błyszczących od potu piersi. Westchnąłem głęboko, zamykając oczy.
- Co? Chcesz jeszcze raz? Z miłą chęcią, ale ty chyba zaraz masz walkę, zgadza się? – spytała wstając ze mnie.
Mruknęła z zadowoleniem, gdy mój uwalany spermą i jej sokami kutas opuścił jej wnętrze. Poprawiła swoją bluzeczkę i zgrabnie założyła na siebie spódniczkę. Ruszyła po żakiet, nie przejmując się ubraniem mnie. Założyła okulary, zarzuciła żakiet na ramię i spojrzała na mnie wesoło. Jedynie jej spocona twarz była oznaką tego, co przed chwilą robiliśmy.
Powodzenia! – zawołała z fałszywą otuchą wychodząc, nie zabierając dokumentów i zostawiając otwarte drzwi.
Z wysiłkiem uniosłem głowę do góry i spojrzałem w lampę, która bezlitośnie paliła moje oczy swoim blaskiem.
Nie zasypiać, nie zasypiać! Nie teraz! Nie odwróciłem głowy, gdy w moim uchu usłyszałem znienawidzony, pełen satysfakcji głos Anioła Stróża:
- Pora na przedstawienie, dziwko.
Koniec.
GL,bardzo ładna zapowiedź.Widzę inspiracje(Gamer,Swordfish?)ale za mało,żeby oceniać.Lubię cię,wiem że prawo pierwszej nocy ma mika,ale uschła by ci ręka,jakbyś wysłał?;-)
OdpowiedzUsuńl_b
Dobra. Teraz czas na opinię Batmana ;D
OdpowiedzUsuń"Lubisz takie moją szparkę?" Że co? ;D
No i po moich doświadczeniach z pałką policyjną w życiu nie uderzyła bym się nią w otwartą dłoń jak ten klawisz.
Jakoś takoś nie jestem zachwycona ;c nie wiem co mi w tym nie pasi, ogólnie lubię Twoją pisaninę, ale jakoś to mi nie przypadło do gustu. ;c
A mi się mokro zrobiło. Chciałabym tak faceta zrobić a cacy. Jeszcze takie ciacho związane! Mrau... Do mnie to opowiadanie bardzo przemówiło i podziałało na wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńDaj więcej bo widać dobre pióro!
To taki twardy, męski tekst :). Nie ma tej całej tęczy, różowego lukru i słodyczy, jakie pojawia się zazwyczaj w babskim pisaniu. Lubię lukier i słodycze, uwielbiam wręcz, ale czasem dobrze łyknąć coś odmiennego dla wzmocnienia smaku. Poza tym dziwotworem, wytkniętym przez Mari, to mnie nic z technicznych usterek nie utknęło w pamięci. Jestem na "tak" i fajnie będzie przeczytać jeszcze coś Twojego.
OdpowiedzUsuńPokątne.pl ---> indeks autorów ---> GreatLover
OdpowiedzUsuńz racji że dałem tekst, nie płacę za reklamę!!! :)
Dzięki za drogowskaz... :)
Usuń33 yr old Nuclear Power Engineer Bar Longmuir, hailing from Lakefield enjoys watching movies like Doppelganger and Knitting. Took a trip to St Mary's Cathedral and St Michael's Church at Hildesheim and drives a Ferrari 250 GT California. zasob
OdpowiedzUsuń